Jak zawsze trochę pod prąd, posyłam życzenia drugiego dnia świąt, żeby podkreślić, że lepiej późno niż wcale (co w kontekście ruchu dotyka zasady 1>0, czyli każdy ruch jest lepszy od żadnego :P)
.
W te święta życzę Wam wewnętrznego wglądu, aby wszystko, co było, jest lub będzie działo się waszej wielkiej uwadze.
Podczas Wigilii, Szczodrych godów czy Chanuki mogło być spokojnie lub gwarno. Dzisiejszy dzień mógł być spędzony aktywnie lub w domowych pieleszach. Nie ma to najmniejszego znaczenia i nie ma co robić sobie wyrzutów, że miało być "jakoś", albo że w tym roku chcieliście zrobić inaczej, a wyszło jak zwykle.
Ja w wigilijny poranek na ten przykład, odespałem chyba ostatni tydzień z chorującymi dzieciakami i wstałem parę minut przed 12.00 (sic!)
Ileż to wspaniałych okoliczności i przypadków musiało się zadzieć by do tego doszło?
.
Czy chciałem wykorzystać ten czas by iść do górskiej rzeki? Tak. Nawet bardzo, ale moje ciało przemówiło inaczej. Powiedziało, że potrzebuję czegoś innego. A teraz go szanuję. Jakiś czas temu nauczyłem się odczytywać jego coraz to subtelniejsze znaki (ale żeby nie było, że to takie łatwe, to wcześniej dostałem kilka razy od niego konkretny wpie#dol, więc się nauczyłem) I chyba każdy z nas doszedł kiedyś w życiu do takiego momentu, gdy podkula ogon i mruczy tylko "mhm", prawda?
.
Więc święta, święta, święta, ale chore dzieciaki sprawiły, że nigdzie się nie ruszyliśmy (tak z doświadczenia widzę, że niepokojąco dużo satysfakcji daje mi zwalanie winy na własne dzieci). Koniec końców "znane święta - te odtwarzane co roku" - nie nastąpiły. Zostały jednak poRUSZONE inne rzeczy i emocje.
.
Bo święto powinno dostarczyć czegoś dla duszy i dla ciała.
Spokoju lub ekscytacji. W zależności od tego czego potrzebujemy.
.
Więc choćby dookoła nas wiało i grzmiało, zachowajmy w głowie drogę do tego bezpiecznego miejsca w naszym środku (tego otulonego pierzem i grubym kocem, w które chętnie uciekamy, ale zbyt często się za to łajamy). Wtedy będziemy potrafili ocenić, czy powinniśmy się pakować w śnieg czy pod kołdrę, zjeść jeszcze śledzia, czy już tylko jak Alf otworzyć ósmy żołądek i rozkoszować się serniczkiem. Ja powiedział Paracelsus "Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę".
W związku z tym za każdym rogiem może czaić się ostatnia miętowa czekoladka, która tak jak w kabarecie Monty Python'a przesądzi o naszym końcu.
.
Z przymrużeniem oka, ale całkiem poważnie.
Zbalansowanego ruchu Wam życzę.
Szeroko rozumianych (po)ruszeń.
Chwil gdy gnacie i tańczycie oraz takich kiedy potraficie odpocząć i zrobić wydech.
Bo życie nie składa się z samych wdechów.
.
Michał