Książka ma moc by rozbawić czytelnika, do takiego stopnia, że będzie się śmiać na głos. „Pocięte opowieści” wyróżniają, tylko pozornie niezwiązane ze sobą wątki, które w miarę czytania, coraz bardziej się ze sobą zaplatają. Całość utrzymana jest w konwencji humoreski-fantasy, która dostarczy ludziom poczucia prawdziwej przygody, oraz skłoni do refleksji nad …
ISBN 978-83-65816-17-7
Ten produkt nie występuje już w magazynie
Data dostępności:
KSIĄŻKĘ KUPISZ TYLKO NA TEJ STRONIE NIE MA JEJ W KSIĘGARNIACH!
Zdarzyło się Wam kiedyś zastanawiać, jak potoczyłoby się Wasze życie, gdybyście jednak zdążyli na ten pociąg o 6:15? Jakich ludzi byście spotkali? Gdzie z nimi zawędrowali? Od zawsze mnie to nurtowało i staram się podchodzić do „niepowodzeń” z ufnością. Wciąż bywam rozgoryczony, jeśli moje plany spełzają na niczym, ale czasami mówienie sobie, że tak pewnie miało być, jest dużo łatwiejsze.
Oto kamień węgielny moich rozważań i początek całej historii.
„Przeznaczenie to nieznana siła, która gna was tam, gdzie niekoniecznie chcecie iść, ale musicie, bo ktoś to misternie zaplanował. Jeśli wydaje się wam, że panujecie nad życiem i myślicie, że jesteście jedynymi kowalami swojego losu, pozwólcie, że porównam was do kogoś kto płynie rwącą rzeką w łodzi. Dzierżycie w rękach wiosła i teoretycznie zmieniacie kurs, ale nie dajcie się oszukać, bo zawsze będziecie mknęli wzdłuż koryta, które zostało już wyznaczone.”
Książka jest również wyrazem mojej fascynacji ciągiem przyczynowo skutkowym i tym jak, z pozoru drobne, rzeczy, uczynki i gesty, mogą wywołać lawinę.
- Czółkiem huncwoty! Jestem Khahad i choć ani autor ani narrator tego nigdy nie potwierdzą, to ja jestem głównym bohaterem tych całych „pociętych opowieści”. No beze mnie i mojej ukochanej rusznicy to caluśka fabuła by się sypła jak zasuszona głowa mojego pierwszego zabitego goblina, która gdyby nie to, że rodzice powiesili ją ździebka za blisko kominka, to by se tam tkwiła po dziś dzień. Kiedy nie pakuję się w kłopoty to lubię se dobrze zjeść i zapalić, a wtedy usłyszycie o mych poczynaniach, które spajają syćkie te rozpiżdżone i na pierwszy rzut trollowego oka , niezwiązane ze sobą historyjki.
Wyrwidąb o sumiastych wąsach, który prócz tego, że wygląda jak machina oblężnicza, to faktycznie nieźle macha szabelką. Lojalny do bólu (do czasu).
Tyrmisz należy też do ludzi przezornych i zawsze stara się wiedzieć, co myślą inni. Dzięki temu trzymał w szachu swoich potencjalnych wrogów, choć oni sami wcale nie wiedzieli, że w ogóle z nim grają. Kiedy dochodziło do konfrontacji, było już dla nich za późno.
Agnes posiadała dwie szafy. Pierwsza dawała schronienie tylko pragmatycznie czarnym ubraniom. Ich różnorodność nie była przy tym powalająca i zawężała się do staromodnych, długich sukni. Druga szafa była wyrazem akceptacji wszystkiego, co przynosi życie, dlatego zawsze stała otwarta i pusta.
Wielu mogło odnieść mylne wrażenie, że Agnes nie wierzy w bogów. Wiedziała, że istnieją. Widziała kilku i po wszystkich okropnych rzeczach, którym biernie sie przyglądali, zwyczajnie im już nie ufała. To, co inni nazywali wiarą w bogów - zakładaniem, że istnieją, ona traktowała jako świadomą niewiarę w to, co robią. Poza tym nie mogła wierzyć w coś realnego. Jak mawiała jej ciotka: „To łatwizna, która osłabia umysł".
Khahad zwraca się do niego per Złoty kurczak, a Słońce i Księżyc w przypływie złości: Panie Ptak. Nie da się ukryć, że Ruari to niesamowita mąciwoda, której jedynym celem jest zakończenie swojego Przedsięwzięcia. Nigdy do końca nie wiemy ile z tego, co dzieje się w książce, jest dziełem przypadku, ile wolą bohaterów, a ile przemyślanym działaniem tego knującego boga.
Ruari nie posiadał świątyń. Oddawano mu cześć oszukując innych. Można było rzucić na tacę dowolnemu kapłanowi z intencją aby jego przybytek wkrótce został okradziony. Ruari nigdy nie kazał swoim wyznawcom marnotrawić pieniędzy na budowę miejsca, które gromadziłoby ich później i odciągało od aktów prawdziwej wiary (rozumianej tutaj jako właściwe uczynki). Mimo całej szelmowskiej maniery, jedno mu trzeba oddać, jest w posiadaniu całkiem przyzwoitego Początku.
Leila jest rodzimkiem - magicznym kompanem, który towarzyszył Agnes od momentu jej czarowniczej inicjacji. Kotka nie jest głównym bohaterem, ale ma swoje miary bohaterstwa i swoje legendy, którym pragnie sprostać, kiedy już upora się z kocimi obowiązkami. Poza tym, Leila, jak każdy kot, potrafi wleźć dosłownie wszędzie. Nie powinien więc dziwić fakt, że znalazła sposób, aby pojawić się w tym zestawieniu.
„Jak na debiutanta, stworzył Pan dzieło wyjątkowo przemyślane i dojrzałe. Powieść ma niebanalną konstrukcję, jest napisana dobrym stylem, a dzięki nieco „przypowieściowemu” charakterowi i wstawkom o niemal filozoficznym zabarwieniu, zdecydowanie wychodzi poza schemat gatunku. A przy tym fabuła jest wartka, potoczysta i interesująca, dialogi niewymuszone, zaś bohaterowie wyraziści, o co w dobrych powieściach przecież chodzi.”
„Masz cudowne poczucie humoru! Dokładnie takie jak lubię. Niesamowita lekkość pisania. Genialny pomysł z końcem na początku jak i z całą konstrukcją powieści. Wciągająca, zaskakująca, niezwykle barwnie tkana. Momentami pięknie poetycka.”
„Nie jestem fanem tego typu gatunku, ale tą książkę przeczytałem na jednym wdechu. Zaskakuje od początku ...końca i porywa w wir historii nie z tej ziemi.”
„Znacie tę potrzebę, która zajmuje umysł, a nazywa się: „Przeczytałabym zajmującą książkę, taką, co mnie przeniesie daleko i wciągnie w wir innej rzeczywistości"? Jestem pewna, że znacie. Albo to poczucie zrezygnowania podczas włóczenia się po bibliotece/ internecie w ramach poszukiwań TEJ książki? Otóż problem będzie rozwiązany na najbliższych kilkaset stron za kilka (naście) tygodni. Z czystym sumieniem i pełnym entuzjazmu serduszkiem polecam Opowieść, która pochłonęła mnie totalnie, do tego stopnia, że musiałam ustalać sobie dzienne limity czytania (z obawy, że lektura za szybko dobiegnie końca). Jak się okazało już po przeczytaniu - niepotrzebnie, ponieważ została w mojej głowie i trwa do teraz. I tak jak nie mam zwyczaju czytać książek po kilka razy, tak na wydanie TEJ konkretnej czekam, żeby móc sięgnąć po nią ponownie. Lubcie to, śledźcie to, pozwólcie sobie na tę przygodę, którą proponuje Michał.”
„Są takie miejsca, gdzie wyobraźnia może wiele. W innych może naprawdę wszystko. Takim jest świat opisany w Pociętych Opowieściach! Tutaj jeden fantastyczny koncept goni drugi, magiczne stwory przebiegają przed oczami jak wiewiórki przez parkową aleję, a jedyne co my możemy, to powiedzieć „O popatrz, popatrz!”. I tak jak w przypadku wiewiórki w oczach zostaje nam tylko miraż, wspomnienie rudej kity, a my już pędzimy za następnym obrazem. To książka wybitnie przygodowa. Wszystko tutaj się dzieje! Są pościgi, strzelaniny, ucieczki z więzienia i wyprawy latającymi żaglowcami jest nawet romans. A wszystko wartko i bez nadęcia. Nie ważne na którego z bohaterów skierowane zostanie oko wszechwiedzącego narratora. Patrzy zawsze tam, gdzie warto spoglądać.
A co do bohaterów – to jest coś, za co naprawdę lubię „Pocięte Opowieści”. Każdego z wykreowanych przez Autora bohaterów da się lubić. Kto jest bohaterem wiodącym? Nieważne, bo kiedy przyklejamy się do Netha, lubimy Netha, kiedy jesteśmy z Tyrmiszem i Khahadem, lubimy tę dwójkę, a kiedy akurat przyjdzie nam obserwować poczynania czarownicy Agnes, lubimy zarówno ją, jak i skrytego w jej szpiczastym kapeluszu rudego kota. Ba, nawet wredny Ruari i Słońce z Księżycem są do polubienia. Może tylko w Iskrze denerwuje nadęcie właściwe pierwotnej przyczynie.
Ah – i jeszcze coś. Poza tym, że Pocięte Opowieści to książka na wskroś i przede wszystkim przygodowa, to jest to także na wskroś i przede wszystkim książka fantasy. Czerpie z klasyki gatunku pełnymi garściami, wykorzystując je jako scenografię do własnych celów. Ktoś powie, że zalatuje Prachettem. Niech zalatuje! Dla mnie to była świetna przejażdżka, którą pewnie przyjdzie mi jeszcze powtórzyć. Choć tym razem, mam nadzieję w wersji papierowej.
Michał Kozaczko pokusił się na niezwykłą rzecz. Zapragnął spełnić swoje marzenia i zrobił to w perfekcyjny sposób. Śni sen na jawie a może sen w śnie, i jak w rozbitym hologramie , w każdej jego cząsteczce która jest przecież zawsze całością przeżywa i daje nam do przeżycia opowieść, która wydarza się i nie, która trwa i nie trwa, która powraca falami do nas aby coraz trudniej było uwolnić się od niej. To specyficzny matrix, który może być rzeczywistością, trwającą gdzieś obok nas, lub dopiero przygotowywaną do trwania, do powstania z otchłani niepamięci lub prostego zapomnienia. Jesteśmy, a więc opowiadamy, nie ma nas i coś opowiada o nas, aby nas stworzyć jeszcze raz na swój obraz i podobieństwo, a może tylko jako zwyczajny historyczny odcisk. W jakiej materii? Słowa i obrazu? Gry i wyobraźni? Emocji, przeczucia? Michał stworzył książkę? A może nie książkę tylko nowy stan opowiadania, przekazu, zapisany słowami ale równie dobrze mogłyby to być obrazy, piktogramy, znaki na piasku lub wiry na wodzie. One też potrafią nieźle opowiadać, tylko trzeba poddać się ich czarowi, zaufać swojej intuicji. Ufamy więc Michałowi, a on nas prowadzi przez „Pocięte opowieści” jak przez las, w którym każde drzewo jest przecież nam bliskie i znajome, aby przy zmianie oświetlenia odkryć swoje niezmierzone głębie i tajemnice. Tak tu jest, przy tej lekturze niby znajomej i bliskiej, a przecież w głębi tajemniczej i nie wyjaśnionej, lub raczej której sensy bawią się z nami tworząc nad-sens lub pod-sens bliski onirycznemu snu z którego nie tak łatwo się wybudzić tak jak i zapaść się w morze wszech możliwości wielu dróg do wyboru. A wybór? Pozostaje zawsze w strefie naszych wpływów na siebie i na świat który kreujemy z siebie i dla siebie, a czasami i dla innych którzy poczują że na tym polega sens ich życia, uwierzą i zanurzą się aby żyć w szczęśliwości spełnienia. Oto narodził się nam nowy demiurg opowieści, a mamy dopiero Rok Pański 2018 . Cieszmy się i radujmy się. Mamy jeszcze szansę.
To, co wyprawia autor na jej kartach już od pierwszych stron uderza świeżym, nowym, dalekim od sztampy spojrzeniem na świat, wzmocnionym niebagatelnymi pomysłami na rozwój akcji i narracji. Oraz kapitalną polszczyzną, jaką młody pisarz włożył w usta, usteczka i gęby swych bohaterów. A, że książka za ich sprawą aż skrzy się dobrym dobrym humorem, błyskotliwym dowcipem i kapitalnymi dialogami opartymi na tak solidnej bazie, rzecz nie bez kozery przywodzi na myśl prozę Terry’ego Pratchetta. Przy czym z powodzeniem można stwierdzi, że Michał nie ustępuje kroku mistrzowi gatunku – zarówno na płaszczyźnie inteligentnego dowcipu, jak i umiejętności wyczarowania przed oczyma wyobraźni czytelnika barwnego i wesołego świata przedstawionego. Pospołu z charakternymi, wyrazistymi postaciami, które go zaludniają. To zaś sprawia, że powieść Michała Kozaczko od samego początku bierze czytelnika pod żebro i wciąga go w swój nurt bez śladów walki. Nie ma tu póz, sztuczności, napuszenia i wydumania, o które tak łatwo w dzisiejszym świecie literatury. Sporo za to nawiązań i żartów z klasyki gatunku. Tyle, że są to żarty smaczne i inteligentne. Nie idące w stronę współczesnego kabaretu, lecz raczej tych powojennych. Autor raz po raz puszcza tu oczko do Tolkiena, Sapkowskiego czy Pratchetta właśnie, lecz nigdy ich nie kalkuje i nie powiela pomysłów swych wielkich poprzedników. Raczej luźno opiera na nich nowe hece, przygody i swawole bohaterów, szukających tu siebie nawzajem, a także swego miejsca w niebezpiecznym świecie pełnym równie groźnych co niedoskonałych intelektualnie ludzi. No i miłości rzecz jasna. Czymże bowiem byłaby bez niej porządna książka fantasy?! Nie dajcie się jednak zwieść, bo i najpotężniejsze z uczu nie jest tu jednowymiarowe, a przewrotne, swawolne i grymaśne. Toteż niejednokrotnie prowadzi główne postaci „Pociętych opowieści” na manowce – zupełnie jak w życiu! A jak już jesteśmy przy życiu w rzeczy samej, to sporo dowiecie się o nim nowego ze spostrzeżeń Michała Kozaczko, które tak licznie, sprawnie i niby mimochodem umieścił na kartach swego dzieła (oby nie ostatniego!). Niby mimochodem, a są wycelowane w samą dziesiątkę i nieraz tworzą oś główną zachodzących wydarzeń. Gdy już je odnajdziesz Mości Czytelniku, warto zatrzyma się na chwilę i odnieść je do znanej, otaczającej Cię rzeczywistości. Sprawi to, że od razu spojrzysz na nią inaczej, od nieoglądanej zwykle strony, niejako spod podszewki życia i świata. Zna , że autor ma wyjątkowo bystre oko i nie lada intelekt na podorędziu. Plus świetny warsztat. Wszystko to sprawia, że z czystym sercem i prawdziwą przyjemnością polecam „Pocięte opowieści” wszystkim, a nie tylko wielbicielom literatury fantasy. Każdy bowiem znajdzie tu coś dla siebie i o sobie. Smacznego!
ISBN | 978-83-65816-17-7 |
Autor | Michał Kozaczko |
Typ książki | E-Book |